Nie wiem czy juz to napisalam, ale mamy w szkole epidemie świerzba!
Okazalo sie, ze jeden z kolegow, ktorego imienia nie bede wymieniac, zlapal swierzba przed swietami jeszcze. Kiedy przyszedl do szkoly, pielegniarka musiala go odeslac do domu na leczenie. Mimo wszystko, chyba nie trudno jest sie domyslic, ze zyjac w grupie gdzie kazdy kazdego przytula i dotyka, ludzie wymieniaja sie ubraniami czy po prostu bawia razem, "choroba" rozprzestrzenia sie w mgnieniu oka!
Tak wiec, jak tylko przyjechalam po swietach do szkoly i pierwsza rzecza jaka mi powiedzieli byla wiesc o swierzbie, pomyslalam ze zart jest niezly ale nie dam sie nabrac. Jednak kiedy na weekendowym sniadaniu weekend teacher powiedziala "Jesli ktores z was zauwazy odmiany na skorze, albo czuje ze wszystko go swedzi - ma sie zglosic do niej lub do pielegniarki i dostanie masc lecznicza" - no to pomyslalam.. "ha! dobre! wciagneli w to nauczyciela!" - ale potem podeszla do internationali i powiedziala to po raz kolejny po angielsku... Przestraszylam sie. Nagle swietny dowcip okazal sie byc nie lada powodem do strachu! haha! Wiecie jak to jest jak ktos wam opowiada o symptomach choroby.. od razu czujecie ze je macie. No. To od jakichs 3 tygodni dziewczyny chodza i sie drapia i ciagle powtarzaja, ze na pewno maja swierzba! Chlopcy co chwila wietrza posciele i gotuja ubrania! haha! Ja poki co nic nie zlapalam i chyba sie nie zapowiada. Do tej pory poza dwiema osobami nikt nie zglosil oficjalnego zarazenia. No wlasnie. Do tej pory.
Dzisiaj moja sasiadka Ida (z naprzeciwka) poinformowala mnie ze z linii ADVENTURE, na ktorej jest, Asce i Marie maja swierzba. No dobrze. To kolejne dwie!
Zeszlam do Arhus 2, zeby powiedziec dziewczynom o newsach. Przestraszyly sie. Ale to nie koniec. Najlepsze jest to, ze jeden z dunczykow podlapal temat naszych rozmow i przyznal, ze w Arhus 2 na dole swierzba ma kolejnych 5 osob. Tak sie sklada, ze ci z adventure tez tam mieszkaja. A wiec na 32 osoby mieszkajace na dole - 5 jest chorych. To juz dalo dyrekcij do myslenia. Zorganizowali dostateczna ilosc lekarstwa na odkazenie tylko tej czesci budynku. Oczywiscie pewnie teraz myslicie sobie "Glupota. Jesli cala grupa uczniow jest zagrozona zakazeniem, sensowniej byloby dac lekarstwo calej szkole!". to jednak nie jest takie proste.. Widzicie.. okazuje sie, ze w calej pobliskiej wsi i miastach nie ma tyle lekarstwa zeby podac je nam wszystkim. Trzeba by pojechac do Kopenhagi, zamowic lek i przetransportowac go do Oure. Niestety cala ta impreza nie jest najtansza. Odpowiednia ilosc masci na jedna osobe kosztuje ok 300kr . Pomyslcie ile szkola musialaby wydac pieniedzy zeby nas wszystkich razem odkazic..? (+ koszty transportu, etc). DUZO. A tyle finansow na jeden cel nie maja. Dlatego leki dostaje tylko ARHUS 2, a dyrekcja liczy na to ze to zapobiegnie rozprzestrzenieniu sie pasozyta. Zabawne tez jest to, ze po leki musialy sie zglosic takze osoby, ktory mialy fizyczny kontakt z kim kolwiek z dolu w ciagu ostatnich 2 tygodni (bo to tak dziala, ze od momentu zarazenia wiadomo czy to masz czy nie musza minac 3 tygodnie. Wtedy pojawiaja sie kanaliki, ktore te owady draza pod naskorkiem w celu zlozenia potomstwa). Wyobrazcie sobie jak smiesznie bylo patrzec na oblewajacych sie od wstydu rumiencami - sekretnych kochankow poszczegolnych osob! haha! W szkole nic sie nie ukryje..
Takze.. daje wam zdjecia z wietrzenia materacy, zebyscie mieli jako takie pojecie co sie tu u nas wyprawia! (:
Wiecej tego stalo po drugiej stronie domu bo tam trawa to nie szkoda polozyc. Ale zabraklo mi pamieci w telefonie zeby uwiecznic.