Nadeszla pora na Festelavn! To taka impreza karnawalowa, na ktora wszyscy sie przebieraja i ida na impreze. Tradycyjnie podczas zabawy rozbija sie beczki pelne gazet i slodyczy niczym piniaty w hiszpanskiej tradycji urodzinowo swiatecznej. Co wyleci to Twoje. Jednak zdarzaja sie przebiegle stwory co podbiegaja i zabieraja Twoje cukierki wiec sie trzeba spieszyc i miec refleks jesli uda Ci sie cos z takowej beczki wytrzachac. My tez mielismy taka zabawe zorganizowana! Tylko, ze opiekunowie postanowili sobie z nas zazartowac. W zwiazku z tym, najpierw uderzalismy w beczki patyczkami grubosci kciuka. Jak mozna sie bylo spodziewac - wszystkie pekly w dosc krotkim czasie. Potem dostalismy prawdziwe PAŁY. No to poszlo dosyc szybko. Ale zabawa przednia (: Stroje robilismy w ciagu dnia. Ale byl tlok w pracowni paper & clay! Tylu ludzi tam jeszcze nie widzialam na raz. A to dlatego, ze zasadda byla jedna - stroje mamy zrobic sami. Mysle, ze jak na zawiadomienie nas o tym evencie dwa dni przed - niezle sobie poradzilismy (: Daje filmik z niszczenia beczek (:
Na zajeciach z paper&clay nadal robie przytulanke misio-lwa. Dzis wycinalam cialo z gabki. W przyszlym tygodniu obije je w filc i zaczne robic grzywe! :D Wieczorem linia teatralna wystawiala przedstawienie! nazywa sie.. chyba,.. "Hvid du ikke med"? Cale przedstawienie mialo konkretna historie, ale scenariusz do niego nie istnial! Aktorzy improwizowali przed nami swoje kwestie! Cos niesamowitego! Co prawda wszystko dzialo sie po dunsku wiec internationale raczej nie skorzystali zbytnio na ogladaniu. Mogli jedynie podziwiac gre. Ja rozumialam 3/4 tego co do siebie mowia, ale powiem wam szczerze, ze grali niesamowicie! Naprawde dobrze sie spisali. Kazdy z nich byl bardzo naturalny i wykreowali swoje postacie w bardzo prawdopodobny sposob. Swietnie sie bawilam tymbardziej, ze "plot" byla tak zakrecona i bylo tyle zwrotow akcji... ze WOW! super. mam dla was pare zdjec i nagranie (:
Nie sadze zebyscie cos zrozumieli, ale przynajmniej bedziecie mieli jakies pojecie na temat tego, czego obserwatorem bylam w tamtej chwili (:
HA! Nasz wielki dzien! Dzisiaj gralismy koncert w CAFE. Caly dzien mielismy proby. Najpierw przegralismy caly material w musikhus. Potem Ustalilismy kolejnosc wystepow. Tak wiec podzielilismy koncert na dwie czesci. Na akustyczna i tym samym bardziej spokojna oraz na rockowa gdzie chlopaki mogli sie popisac i zagrac glosno. W koncu spakowalismy sprzet i pojechalismy z nim do CAFE. (bo to po drugiej stronie calego terenu szkoly niemalze). Chlopaki rozstawili sprzet i zaczely sie proby juz w CAFE. Trzeba bylo dobrac odpowiednia glosnosc, sprawdzic akustyke, przegrac wszystko na miejscu. Oczywiscie bylo tez duzo wyglupow i jammowania zamiast grania tego co nalezy, ale to tylko rozluznilo atmosfere (: Mysle, ze kazdy z nas byl mocno spiety. Ja to juz chyba najbardziej. Od rana chodze jak na szpilkach!
Tutaj jeszcze z proby przed wystepem. Chlopaki daja ostro. Na mikrofonie Morten.
i zaczynaja sie nagrania!
"Błękitny" w wykonaniu Martyny! Na gitarze elektrycznej Krzysiek, na basie Rafał i na perkusji JA, czyli ekipa Polska w piosence - również Polskiej. Ekstra wykonanie!
Moja pierwsza piosenka zlozona z ponad 10ciu akordow! Jestem z niej bardzo zadowolona!
"Let there be sunshine" by Suzia!
Tekst i muzyka MOJE.
Imie Suzia zostalo mi nadane nienaumyslnie. Dunczycy po prostu nie potrafia wypowiedziec mojego imienia. Jak rowniez myla sie w jego pisaniu. Uznalam, ze Fajnie brzmi i z tego co sie orientuje - nie ma takiego stage name na rynku muzycznym. Kiedys byla Suzie, ale nie wiem kto to jest. W kazdym razie - ja jestem Suzia.
I w koncu "Ironic Love" by Suzia i Christian!
Ta piosenka chyba najbardziej przypadla publicznosci do gustu. Dostalismy duzo braw, a po koncercie podchodzilo do mnie wiele ludzi chwalac nasza piosenke.
Zostala napisana na zajeciach z co-writting'u. Mysle, ze spokojnie mozna powiedziec ze nie jest ani bardziej moja ani jego.
Christian ulozyl muzyke, ja melodie. (jesli zastanwiacie sie jaka jest roznica to juz mowie. Muzyka to podklad muzyczny, melodia to linia jaka idzie WOKAL). Pierwsza zwrotke napisalam ja po tym jak wspolnie ustalilismy tematyke piosenki. Druga zwrotke napisal On. Nad dodatkowymi instrumentami zastanawialismy sie razem i razem decydowalismy co ma brzmiec jak. Dlatego mysle, ze spokojnie mozna powiedziec, ze "Ironic Love" jest naszym wspolnym dzieckiem! :D
i kilka zdjec:
ja na perkusji w piosence Martyny. Tutaj jeszcze przed graniem.
w hip-hopowej piosence Oskara. Ja tam siedze na klawiszach i z mikrofonem z drugiej strony wiec mnie nie widac.
no to wlasnie ja (:
Klaniamy sie po calym koncercie!
Super ekipa myzuczna hojskole. Z nimi siedze na zajeciach i od czasu do czasu wieczorami przy piwie (:
Od lewej: ja, Martyna, Krzysiek, Morten, Christian, Sebastian, Alex, Piotrek, Soren, schowany za kolegami Carl, ostatniego widac Nicolaja.
jeszcze jedno z uklonow.
Od lewej: Morten, Christian zasloniety z czapka w rekach, odwrocony tylem Sebastian, Alex w czerwonej kurtce skorzanej (ASIA TO REPLIKA KURTKI JACKSONA! UKRADNE DLA CIEBIE), Piotrek perkusista, Soren, Schowany z tylu Carl, Nicolaj z czyms przy ustach, Rafał basista i Oskar raper!
Po koncercie swietowalismy pierwszy wystep! Ale bylo wspaniale! Jestem z nas wszystkich bardzo dumna i juz nie moge sie doczekac kolejnego razu! (:
Jutrzejsze sprzatanie zostalo przeniesione na dzisiaj rano poniewaz narciarze maja wrocic po poludniu. Jestem strasznie zla bo juz 4 tydzien z rzedu mam sprzatanie + dodatkowo sprzatac za ludzi ktorych nie ma. Rozumiem, ze jak ich nie ma to ktos musi posprzatac wyznaczony dla nich kwartal. I ja moge to zrobic! Raz, drugi.. ale jak mi proboja wciasnac kolejny tydzien dodatkowe zadania kiedy sa ludzie w domku, ktorzy nie robia absolutnie NIC - to mnie nosi. Wiec nakrzyczalam na jedna z kolezanek w domu dzisiaj. I powiedzialam, ze jestem "fucking tired of this" i ze sama moze sobie posprzatac jesli nic nie robi. ..Przeprosilam ja po godzinie. Niepotrzebnie wybuchlam. Zbliza mi sie okres wiec jestem bardzo rozstrojona hormonalnie. Ach. Na szczescie zrozumiala moje oburzenie bo sama drugi tydzien sprzatala dodatkowe pomieszczenia i tez byla zmeczona tym, ze sa ludzie ktorzy nie chca pomagac. Po sprzataniu poltorej godziny dunskiego i wypisywanie zdan. Nawet przyjemne. Szkoda tylko, ze Aivin czasami zapomina ktorych slowek juz nas nauczyl a ktorych nie i uzywa ich w zdaniu (: Ja sobie radzilam, ale koledzy mieli problemy. Po poltorej godziny jezyka poszlismy na muzyke. Znaczy.. ja, Martyna, Rafal, Krzysiek i Piotrek (aka Tokara). Czyli linia muzyczna. Wtorek okazuje sie - poniewaz mamy tylko 1.5h zajec, jest czasem w ktorym mozemy popracowac nad dowolnym projektem. Generalnie mozemy robic co chcemy. Wiec zaczelam pisac nowa piosenke. Mysle, ze bedzie dobra (: Chlopaki w tym czasie mieli proby przed jutrzejszym koncertem. Jak zwolnila sie sala glowna to i ja przecwiczylam piosenke, ktora spiewam z Christianem. Wieczorem znow poszlismy do musikhus zeby pocwiczyc piosenke z Oskarem. Ale zanim weszlismy na sale, musielismy troche pomarznac przed wejsciem bo okazalo sie, ze przyszlismy za wczesnie, a nasze klucze (magnesy) nie maja dostepu do Musikhus. Za duza odpowiedzialnosc i ryzyko zniszczenia lub okradzenia szkoly wydaje mi sie. Dlatego zawsze jest z nami opiekun, ktory pilnuje porzadku po godzinach. Na szczescie toalety sa w budynku obok i sa zawsze otwarte! Tam nie wialo wiec i tam sie schowalismy! :D
ukrywamy sie przed zimnem dworu. Krzys pokazuje nagrania z weekendowej "imprezy" w CAFE, reszta oglada. W tle.. toaleta.
A tutaj juz z proby. Zeby nam bylo przyjemniej grac i zeby bylo bardziej.. "cozy", zgasilismy swiatla i wlaczylismy lampke w koncie. I tak zesmy po ciemku ustalali ostateczny rytm piosenki i wokale.
Jutro nasz pierwszy koncert. Zaczynam sie denerwowac!
Dzien zaczelismy trzema godzinami lekcji o historii tanca. Prowadzila je mloda nauczycielka z modern jazzu (chyba). Z tego co sie dowiedzialam (choc nie jestem pewna) nazywa sie Karina i przyjechala lub ma korzenie niemieckie ale uczy w Danii. Takze, nawet nauczyciele bywaja international! (nie wiem czy pamietacie, ale Aivin, ktory uczy nas dunskiego jest z Holandii).
Byl to bardzo ciekawy wyklad powiem szczerze! Do tego Karina mocno sie wczuwala zwlaszcza przy tlumaczeniu technik tanczenia. No, wtedy to nawet zaczynala sie ruszac na srodku sali, zeby dobrze wytlumaczyc o co jej chodzi! haha! zdjec nie ma!
lunch:
po lunchu mielismy 4 godziny muzyki. Znow trwaly przygotowania do koncertu, ktory gramy we srode!
Poprosilam tez Martyne o nagranie mnie jak gram na perkusji bo obiecalam niedowiarkom. Co prawda nie gram jeszcze rowno ale zaczynam opanowywac techniki. ciagle pracuje nad rytmika! mam duzy problem z utrzymaniem rownego tempa.
i kolacja na koniec dnia! nie ma to jak porzadny kawal miesa na talerzu! :D To bylo BARDZO dobre! :D
Dzisiaj opiekunem weekendowym jest Mikael - instruktor pilki noznej. Dlatego niedziela jest poswiecona SUPER BOWL, ktory wlasnie zacza sie w USA. Z tej okazji mamy dzien amerykanski. Od rana sluchamy o poludniowych i wieczornych activitys zwiazanych ze zwyczajami Amerykanskimi dotyczace super bowl. Miedzy sniadaniem a lunchem mial sie odbyc mecz miedzy gimnazjum a hojskole, ale jest tak zimno ze nauczyciele nie znalezli chetnych do gry ani w jednym ani drugim dziale uczniow. Zamiast tego zorganizowany zostal wypad na sanki (a wlasciwie to sanek nie bylo. zjezdzalismy na jabluszkach xD) dla wszystkich chetnych. Zebrala sie nas mala grupa. Wiekszoscia byli Polacy. Wlasciwie.. byly z nami tylko cztery dunki + dwoch opiekunow. Wklejam pare zdjec z tego wydarzenia :D
dzielna z nas druzyna :D
Prawda jest taka, ze po dwoch zjazdach nasi kochani internationale uciekli na spacer. ja zostalam z Teresa, Teresa, Marie i Helen i zjezdzalam dalej bo nie zorientowalam sie kiedy zniknela reszta : P
Zabawnym byl fakt, ze na koncu gory z ktorej sie zjezdzalo byl strumyk z bardzo silnym nurtem!!! O ile dobrze nie wychamowales istnialo spore ryzyko ze bys sie w nim znalazl.
Obok nas latalo duzo malych dzieci, ktore rozpedzaly sie do dzikich predkosci wiec robilismy zaklady, ktore z nich wpadnie pierwsze. Slyszalam ze jedno wpadlo przed naszym przyjsciem, ale zdarzyli je wylowic. na szczescie!!! Od tej pory na dole stal czyjs tata i lapal kazdego kto zbyt niebezpiecznie zblizal sie do spadku. To z reszta bedzie zaraz widac na filmach, ktore wstawie (:
Ekypa Polska! i nieladne przeklinanie :c
Tu zjezdzaja dunki a ja filmuje. Na dole stoku rzeczka! (:
Po mniej wiecej godzinie przyjechali do nas instruktrzy z herbata i ciastem! Okazuje sie, ze zrobila je zona Mikael'a, ktora ma gdzies w rodzinie Polskie korzenie. Zgadnijcie jakie ciasto zrobila? :D SERNIK! ale nie udalo jej sie przewrocic ciasta na drugo strone wiec sernik mial galaretka zamiast na wierzchu to pod spodem xD
Ale w smaku nie przeszkadzalo to zupelnie! Ciacho bylo mega pyszne! polowa zniknela zanim dotarli do nas Polscy koledzy wiec w sumie ciesze sie, ze zostalam (:
Po powrocie do szkoly wzielam goracy prysznic bo odmarzlo mi wszystko! :D
Na szczescie szybko sie rozgrzalam. Wskoczylam w cieplejsze ubrania i weszlam na skypa.
Przed kolacja w CAFE lecialy filmy sportowe, ale nie udalo mi sie dotrzec.
Na kolacje mielismy zeberka i skrzydelka a wszystko w glebokim tluszczu - w mysl amerykanskiego zwyczaju. Po kolacji znow lecialy filmy, potem byl wyklad przygotowany przez kolegow ze sportowej linii, ale po dunsku.
pozniej zbiorowe dzwonienie przez skypa do Sandry - bylej uczennicy naszej szkoly, ktora obecnie jest w USA - ktora opowiadala o przygotowaniach do finalu SUPER BOWL i na koniec ogladanie meczu. Ja nie dalam rady, ale pare osob zostalo.
Z ciekawszych rzeczy... Bylam wieczorem na stretching'u u pana Vidy. Okazuje sie, ze to najwazniejszy ze wszystkich nauczycieli na linii tanca. Ale sie ucieszyl jak mnie zobaczyl na swoich zajeciach! To pewnie dlatego, ze pierwszy raz przyszedl do niego ktos spoza tanecznej (: Od razu do mnie podszedl, przywital sie, pytal o imie, linie, na czym gram i caly czas byl usmiechniety od ucha do ucha! (: W trakcie cwiczen zwracal sie do mnie "music girl" bo nie zapamietal mojego imienia xD ale zupelnie mi to nie przeszkadzalo! Powiem tak.. przez 1,5h poprowadzil nam takie rozciaganie.. ze wyszlam z lekcji prawie jako czlowiek guma! byl hardcore! Jak doszlo do rozciagania pachwin i nog to wyobrazcie sobie co sie dzialo. Wszystkie dziewczyny w dol i do ziemi i szpagaty robia! a Vida na czele! niesamowite to bylo! ja niestety do szpagatu nie dociagnelam, ale rozstaw mialam i tak spory jak na siebie. Ostatni raz kiedy bylam w stanie zrobic cos takiego, tanczylam w balecie u pani Alicji :P Z zajec wyszlam bardzo zrelaksowana i pelna energii. to niesamowite jak bardzo cwiczenia poprawiaja samopoczucie (:
Po rozciaganiu wybralismy sie wieksza grupa do CAFE. Wklejam kilka zdjec:
Patrykowo Asiowe machanie do kamery na wariata! :D
Jesli ktorakolwiek z nich zobaczy to zdjecie na blogu - jestem martwa
studentka AWFu i mlodociana, poczatkujaca perkusistka (:
do Lilki przyjechal chlopiec i sie z nami integrowal (:
Juz za nim tesknimy!
Zabawa w podnoszenie nog do gory i zdjec robienie. ja z tylu sie czaje z Victoria w rece i swetrze czarnym. Patryk mnie trzyma za nogi :D
Dlugo z nimi nie posiedzialam bo i po tym stretchingu jakos spiaco mi sie zrobilo.
Za to nauczylam sie jeszcze jednej fajnej gry dla kazdego!
Otoz siedzimy sobie w koleczku i jedna osoba wymysla ruch taneczny, pokazuje go i wskazuje osobe, ktora ma go powtorzyc. Potem tamta robi to samo i tak do znudzenia! haha! wiecie jakie smieszne rzeczy z tego wychodza? :D Mozna dzieki temu zmuszac chlopcow do pokazywania klaty! :D
i duńscy chłopcy też, ale tylko od tylu im robie zdjecia bo sie zloszcza czasem.
i Martyna przyklejona do kaloryfera bo jest bardzo zimno i minus miliard na dworze. Zakrywa sie jak zwykle przed aparatem bo jest malpa.
koooooolacja! Kurczak curry z mlekiem kokosowym czyli kuchnia tajska na talezu w wykonaniu dunskim :p
Ale nie narzekam bo smaczne (:
A wieczorem krotkie posiedzenie w CAFE i do spania. Bo w koncu jutro weekend :P
Jest tez gra, ktora chce sie z wami podzielic a ktorej nauczylam sie tutaj!
Jest to gra zwiazana z alkoholem :P (MAMO NIE CZYTAJ! A JESLI CZYTASZ TO KONIECZNIE ZAGRAJ).
Gra nazywa sie " 7 / 11 " (czytane po angielsku "seven / eleven" ).
Zasady sa dosyc proste. Gra sie w dowolna liczbe osob. Kazda z nich po kolei rzuca dwiema kostkami szescio-sciennymi.
Powiedzmy ze ja rzucam kostkami. Jesli wyrzuce 7, 11 lub dubla (czyli takia sama liczbe oczek na kazdej kostce), moge wybrac osobe ktora ma wypic piwo, wodke, wino, szampana (w zaleznosci na co sie gra. tutaj najpopularniejsze jest piwo) na raz.
W momecie, w ktorym wybrana osoba dotyka kubeczka, ja musze rzucac kostkami tak zeby znow wypadlo 7, 11 lub dubel! jesli osoba pijaca nie zdarzy wypic zawartosci kubeczka przed moim ponownym rzutem a mi uda sie wyrzucic podane wczesniej liczby - pije nastepny kubeczek. i tak do czasu az jedno z nas nie zdarzy wyrzucic dodatkowej kolejki lub zdarzy wypic (w zaleznosci od tego po ktorej stronie kostek jestes).
Sa jednak pewne ustepstwa w tej grze. Np. jesli dotkniesz kostek drugi raz zanim osoba przez Ciebie wyznaczona dotknie kubeczek - pijesz Ty i kto inny moze rzucac Ci kostki na dodatkowa kolejke.
Jesli rzucane przez Ciebie kostki spadna ze stolu - tez pijesz karna kolejke z mozliwoscia narzucenia Ci kolejnej przez inna osobe ktorej wypadnie 7, 11 lub dubel.
I ostatnia rzecz o jakiej powinno sie wiedziec jest to, ze jesli powiedzmy wybralam sobie jedna osobe na ktorej sie wyrzywam i kaze jej pic nonstop lub po prostu ma pecha i wypila juz 4 kolejki z rzedu, kto inny moze przejac jej/jego kare i chwycic za kubeczek. Wazne jest to, ze osoba ktora rzuca kostkami czyli powiedmy ja - musi byc spostrzegawcza i szybka. Po wyznaczeniu osoby do picia nie interesuje mnie kto chwyci za kubeczek. Po prostu w momencie, w ktorym ktos go dotknie, ja krece kostkami.
Pierwsze lekcje w musikhus odbyly sie bez nauczyciela. Zostalismy pozostawieni sami sobie :D Wieeeeec... znow proby przed koncertem. Po lunchu zajecia z PAPER&CLAY. Tym razem wzielam sie za nowy projekt! Otoz robie misia z filcu! :D Wlasciwie to bedzie lew. kolorowy. i magiczny. Bardzo to zabawne jak sie nad czyms siedzi i widzi sie postepy w pracy. Ten projekt mi troche zajmie.. dzis 1,5h a ja zrobilam tylko glowe :P Ale w sumie zwalam wine na innych. Ciagle a to Monika chciala zeby nauczyc ja robic bransoletke, a to Lilka mnie rozsmieszala a to z kolei moj wlasny tylek nie byl w stanie usiedziec w miejscu przez dluzej niz 5minut i nosil mnie po sali od ucznia do ucznia. Ogladalam co robia inni, szlam po ciasto, siadalam, jadlam i znow wstawalam. W tym czasie Lilka zdolala skonczyc mysz! :D Wiec wklejam zdjecia specjalnie dla was robione! :D
mysz sniegowa
z innej perspektywy rowniez
a co to?! To wiatrak nasz szkolny, ktory mijam co dziennie, a o ktorym juz wczesniej troche pisalam (:
a tu Krzys, ktory przegral z mysza (:
Skoro juz znalezlismy lawke to zdjec na niej musialo byc wiecej niz jedno! :D
Od lewej: Krzys, Zuzia (nie ja), Lilka i Martyna z tylu (:
A tutaj z Zuzia na wieczornym graniu przedkolacjowym. Uczymy sie wybijac rytm!
Po kolacji znow misikhus. Zaczynam miec wrazenie, ze latwiej byloby tam zamieszkac :D
I znow pobudka na sniadanie. Nie ma to jak sroda! Get in shape hartuje! :P Po sniadaniu dwie godziny sprzatania. Poniewaz w calym domku jest nas teraz okolo 6 osob, sprzatac musial kazdy. Wiec mimo, ze nie mialam przydzialu, sprzatalam lazienke, przedpokoj, korytarz, kuchnie.. hm. Duzo :c Potem biegusiem na cwiczenie! Ale ja to lubie! (: Zwlaszcza, ze wyrobilam juz forme do tego stanu, ze nie mecze sie przy cwiczeniach az tak bardzo jak do tej pory. Moje miesnie rozgrzewaja sie w bardzo krotkim czasie i sa wytrzymale. Usztywnily mi sie nogi, rece, brzuch. Mam lepsze samopoczucie i zaczynam wygladac jak nalezy. ednak dzis na zajeciach musialam troche uwazac na lewe kolano bo przeforsowalam je ostatnio przy rozciaganiu.. wydaje mi sie.. a dzis rano zle stanelam. Wiec na sale zamiast 5min dochodzilam ok 12 :P Co chwila musialam sie zatrzymywac bo bol byl nie do zniesienia. Na szczescie po 40 minutach zajec rozgrzalam sie do tego stopnia, ze kolano przestalo dokuczac. Juz nie mam z nim problemow. lunch:
nie wiem dlaczego, ale po wyjsciu z shape up zawsze mam straszna ochote na mieso wiec nakladam sobie jego spore porcje. Ciekawym jest tez fakt, ze niemal co dzien podaja nam sledzia! Wiec tez biore. Mama sie ucieszy, ze sie ucze jesc :P
Po poludniu mielismy zajecia w musikhus. Tutaj troche nerwowo sie zrobilo bo za tydzien mamy koncert w CAFE i generalnie mamy nonstop proby. Wyobrazcie sobie sluchac tego samego materialu over and over again :P
Pobudka! trzeba bylo tym razem isc na sniadanie! Niestety nie dotarlam.. hah. Cale szczescie kochana Kasia Pelc zrobila mi kanapke :3 To bardzo milo z jej strony :D Wstalam za 10 osma rano a o 8 mial odjechac autokar do Svendborga! O NIE! Bieglam. Ale dotarlam! :D jak sie okazalo nie bylam jedyna spozniona wiec po mnie do autobusu weszlo jeszcze pare osob (: Poniewaz w piatek wyjechala spora czesc naszego domku (nie wiem czy pisalam, jesli nie to przepraszam juz nadrabiam - grupa ludzi z dzialu sportowego wyjechala na narty do Francji. w tym moja ROOMMY wiec jestem w pokoju sama na 10 dni!), a w calej szkole zostal wylacznie dzial performance. Wracajac do tematu - opiekunowie chca nam z tej okazji zapewnic jak najwiecej zabawy wiec zabrali nas do kina! na 8.30 rano! SUUUUPER! :D Poszlismy na film "Niceville". Jego pierwsza nazwa mialo byc "The help", poniewaz film opowiada o latach 60tych w USA i o tym jak traktowano czarnych w tamtyczh czasach. Zaczne od tego, ze film sam w sobie jest bardzo dobrze zrobiony! Aktorzy fajnie odegrali role, nie moge sie tez przyczepic do montazu. Ale jesli chodzi o fabule... hm.. Temat powazny. Niestety wykonanie Hollywoodzkie wiec wszysctko jest piekne i kolorowe. Oczywiscie nie mowie, ze nikt w tamtych czasach nie przezywal milych chwil i tylko chodzili i cierpieli nonstop. Ale realizmu mi zabraklo. Mimo to, film szastal moimi emocjami. Z eufori, smiechu wpadalam w placz i zal. Jazda emocjonalna pierwsza klasa. Jednak w koncowym efekcie zdecydowanie polecilabym film jako "do obejrzenia".! Po kinie przeszlismy do galerii sztuki, ktora znajduje sie praktycznie po drugiej strony ulicy. Wystawa nazywala sie "My road" i byla otwarta wiec i dostepna dla kazdego. Byla to wystawa skladajaca sie ze zdjec i osobistych opisow przezyc uchodzcow mieszkajacych na terenie Danii, ale bez obywatelstwa czy zgody na wyjazd. Poniewaz sa nielegalni w zadnym kraju, sa zamknieci w swego rodzaju obozach gdzie czekaja na rozpatrzenie przez sad swoich spraw i nadanie praw. Niektorzy spedzili tam kilka tygodni, inni siedza juz pare lat. Z ich zapisow wynikalo, ze sa szczesliwi mogac przebywac z innymi ludzmi, ktorzy przeszli mniej wiecej to samo, jak rowniez - w kazdym "liscie", ktory wisial obok zrobionych przez artyste zdjec (tego co widzi w okol siebie wiec duzo zdjec krat, drog, natury czy wlasnego pokoju w osrodku), napisane bylo "jestem wdzieczny za dobroc jaka okazuja mi opiekunowie w osrodku. kocham Danie, dunczykow - to tacy zyczliwi ludzie - mam nadzieje zostac tu na stale i zalozyc rodzine". Musze powiedziec, ze po przeczytaniu kazdego listu odebralo mi oddech. Niektorzy z tych ludzi przeszli prawdziwe pieklo. Na ten przyklad w jednym z listow chlopak opisal smierc rodzicow, przetrzymywanie w Greckim wiezieniu przez pol roku w totalnej ciemnosci i torturach, przeprawe do Danii z Iranu.. Nie mam pojecia jak Ci wszyscy ludzie sa w stanie jeszcze oddychac. Nie wyobrazam sobie takiego zycia. Taki mielismy poranek. Dosyc ciezki, ale jestem bardzo zadowolona. Czuje, ze nasza dyrekcja dba nie tylko o mozliwosc dbania o cialo ale i o mentalne wyksztalcenie.
Wrocilismy do szkoly tym samym bsem, ktorym przyjechalismy. Przez reszte dnia mielismy zajecia planowe. Kolacja:
a to ja. pomyslalam, ze raz na jakis czas wstawie zdjecie siebie zebyscie nie zapomnieli jak wygladam! :D Poza tym rosna mi wlosy, wygladam inaczej z kazdym dniem :P
Dzisiaj wstalysmy z dziewczynami o bardzo wczesnej godzinie. Kasia miala pociag przed 5 rano a Rafal zgodzil sie podwiezc ja na stacje kolejowa do Nyborga. Oczywiscie razem z Lilka i Martyna obiecalysmy, ze odprowadzimy ja do samych drzwi pociagu! Co prawda Kasia chciala nas przechytrzyc i uciec w nocy bez pozegnania, ale na szczescie mamy Lilke o trzezym umysle, ktora uslyszawszy wychodzaca z pokoju Kasie, obudzila mnie. Ja bez zastanawienia zaczelam sie ubierac, dziewczyny za mna i zlapalysmy ja w drzwiach. Na dworze bylo pelno sniegu. Boje sie pomyslec ile bylo stopni tak mi wszystko zmarzlo! :C Pozegnania jak wiadomo do najmilszych czynnosci nie naleza wiec obylo sie bez dlugich usciskow i lez. Potem Rafal odwiozl nas spowrotem do Oure. Naturalnym odruchem bylo pojsie spac wiec poszlysmy spac znow. Wstalysmy na sniadanie, ale jakos dziwnie sie zrobilo. Bez Kasi troche nam mniej wiesolo. Wracaj szybko Kasiu!
Czwartek nie byl najciekawszy. Poza tym, ze przezywamy wyjazd Kasi, ktory nieuchronnie zbliza sie z kazdym dniem. Kasia musi wyjechac na miesiac do Polski ze wzgledu na kontrakt taneczny, ktory ja zobowiazuje. Wiec smutamy :C Jesli chodzi o muzyke - posiedzialam dzis przy komputerze i popracowalam na LOGIC'u. Na PaperClay robilam bransoletki. Od zeszlego tygodnia mamy taki zwyczaj, ze robimy sobie nawzajem bransoletki. I fajnie jest! :D Dzis na food introduction nie dzialo sie nic ciekawego poza tym, ze nakryli stoly w kolory afryki. Kolacja tez byla zrobiona z potraw "typowo afrykanskich". Calkiem niezle polaczenie slodkiego i ostrego smaku. Brzmi i wyglada ladnie - gorzej z przyprawami. Dla mnie potrawy tutaj jako caloksztalt sa za malo wyraziste. Widze czosnek w potrawie ale w ogole go nie czuje. Dlatego do wiekszosci potraw dodaje ocet winny, ktorego nauczyla mnie mama! :D Lilka sie ze mnie cieszy kiedy widzi jak przy kazdym posilku siegam po oliwe i winny. Zastanawia sie kiedy mi sie znudzi. Powiem tak - dopoki nie zaczna robic jedzenia z konkretnym smakiem - ocet zostaje :D to dam wam kilka zdjec zebyscie zobaczyli jak mniej wiecej to wygladalo (: