CZWARTEK.
A tym razem na PAPER&CLAY uczylismy sie robic wlasnie gline z papieru! Otoz do kubelka z ciepla woda nalezy porwac gazete na male strzepy. duzo gazety. calkiem sporo. Jak sie chwile odmoczy to nalezy ja partiami (malymi partiami) wsadzac do blendera i zalewac okolo dwiema szklankami wody i miskowac na papke! :D Szara papka z mokrych gazet! Jee!
Potem to co z miksera sie wyjmuje nalezy klasc na sitku zeby sie odmoczylo. I tak ma sie odmaczac.
W tym czasie bierzemy nowe wiaderko i robimy mase z kleju w proszku. Zalewamy woda dwa wiaderka takiego kleju i miksujemy w kuble wielkim wiertlem do ktorego przyczepiony jest palak od miksera jakby (cos na wzor maszyny do rozrabiania cementu. to chyba nawet to samo jesli mnie zapytacie :P).
I jak juz ten klej sie rozrobi na odpowiednio gladka mase, to dodaje sie do niego zmielona, odsaczona gazete ktora wczesniej miksowalismy. I teraz to wszystko znow razem miksujemy za pomoca mieszaczki do cementu :D
I jak juz sie rozrobi do stopnia w ktorym wyglada jak jedno cialo, Przekladamy to do folii. W takiej folii powinno przelezec tydzien lub dwa az stezeje. A jak juz stezeje to do dziela! mozna zbudowac CALY SWIAT! :D
Jedno mam tylko zastrzezenie co do tego typu zabaw. STRASZNIE BRUDZA! :D
Wiec koniecznie pamietajcie o zalozeniu fartuszka lub ubran, ktorych wam nie szkoda. Niby sie latwo spiera bo to tylko gazeta, woda i klej w proszku. Ale nie wyglada sie ladnie :P
Bardzo milym elementem kazdego zajecia z PAPER&CLAY jest to, ze pani daje nam czekoladowe ciaaaaaaaaaaaasto! I puszcza ladna muzyke zeby razniej bylo pracowac. Dlatego na nasze zajecia przychodza ludzie z innych klass. ZEBY NAM WYJESC CIACHO i popatrzec co robimy :D Ale to przyjemne. Ma sie takie poczucie rodzinej atmosfery. A jak oni mowia, "Det er rigtig hyggelig!" co znaczy mniej wiecej "Jest bardzo przytulnie". Wlasciwie to tu kazdy uzywa zwrotu "hyggelig" na okreslenie kazdej rzeczy, ktora im sie podoba. Wiec czesto to slysze (:
Jak rowniez co dzien zdarza mi sie myslec, ze ktos mnie wola bo kiedy oni mowia "det synes jeg" czyli "mysle, ze.." to brzmi to bardzo jak "Susia". No a wiadomo, ze w Danii ja sie tak wlasnie nazywam bo twarde "Z" jest dla nich za twarde do wypowiedzenia.
Z zabawniejszych rzeczy, wieczorem byl mecz pilki recznej Polska vs Dania i wygralismy z nimi 27:26 !!! Dzieki temu bylam bardzo dumna z ojczystego kraju ale rowniez wygralam piwo z kolega! :D Zebyscie widzieli jaki byl zawiedziony dajac mi kase do lapki :3
Ania napisala wynik meczu na polskiej fladze, ktora zawiesila na tablicy korkowej w salonie. Po dwoch godzinach juz jej nie bylo. Okazalo sie ze Jacob przyszedl, powiedzial "oh, come on" i zdjal flage. Nie jest im latwo pogodzic sie z przegrana. Zwlaszcza ze sa wicemistrzami zeszlego roku :P
Ja w miedzy czasie poszlam na tance. Druga czesc hiphopu z babka z Kopenhagii (co to zdjecia wam wrzucalam tydzien temu czy dwa). Ale jakos zupelnie dobrze mi sie nie tanczylo i nie dawalam rady.
Potem z dziewczynami poszlysmy sie rozciagac i chyba zeszlo ze mnie jakies napiecie bo nie bylam w stanie powstrzymac lez splywajacych z oczu. ja llama! najlepsze jest to, ze wcale nie mialam powodu do placzu. mialam dobry humor. Chyba powinnam sie lepiej wysypiac :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz